Orkiestra gra, a bal trwa dalej… Nie,
to nie Tytanic, to statek „IV RP”, który dumnie pod banderą Lepszego sortu
przemierza morza i oceany. Statek, na którym rok temu zmieniło się kierownictwo
i po latach rządów zdrajców i sprzedawczyków wreszcie rządzą prawdziwi patrioci!
Na
czele statku stoi admirał Duduś, zwany „marionetką”. Panią kapitanową jest
niejaka Broszka, zwana „kłamczuchą”. Jest i pomazaniec rodu Morawiecki, który
zarządza wszystkimi dobrami okrętu. Ale i tak wszyscy na statku wiedzą, że
rządzi nim Yaro – zbawiciel, odkupiciel w jednej postaci o mocach
nadprzyrodzonych! Twórca ponad tysiącletniej historii okrętu, wszechwiedzący
wszystko i decydujący o wszystkim. To on decyduję o kursie okrętu i nocami
lubuje się w wymyślaniu najprzedniejszych pomysłów, wszystko to dla dobra
pasażerów, a szczególnie tych spod znaku lepszego sortu.
Do
pomocy kierownictwo okrętu ma Antka, który stojąc na czele ochotniczych służb
porządkowych, ubranych w charakterystycznie brunatne koszule z rodłem na
ramieniu pilnuje, by statkowi nie zagrozili żadni piraci. Owi dzielni chłopcy
patrolują pokład statku mając prawo użyć siły wobec innych pasażerów, a
szczególnie wobec tych, którzy po prostu im się nie podobają lub mają inne zdanie
niż najważniejszy z najważniejszych – czyli Yaro. Obok Antka jest Pan Zbyszek,
który jako ostatni sprawiedliwy dba, by nieład na okręcie był uznany za prawny
porządek. Nad wszystkim czuwa Ojciec Dyrektor którego kajuta jest największa i
opływa w dobrodziejstwa, których zliczyć nie można. Słynna Bursztynowa Komnata
to maleńkie bogactwo wobec tego co ma Ojciec Dyrektor i czarna klika go
popierająca. Wszystko w złocie, platynie i kruszcach najdroższych. A co
najbardziej zabawne, owemu Ojcowi zawsze jest mało i zawsze podkreśla, jak
biednie mu żyć w tych olśniewających kajutach.
Do
końca nie wiadomo kto trzyma ster, ale statek radośnie pokonuje kolejne morskie
przeszkody. Na początku, nad prawidłowym kursem czuwał Trybunał Morski z
bosmanem Rzeplikiem, ale po wielu miesiącach starań stracił on możliwość
kontroli, czy statek płynie prawidłowo. Czasami tylko słychać głosy, że w
oddali, na horyzoncie widać górę lodową, ale tym się kompletnie nikt nie
przejmuje. Yaro i lepszy sort powtarza jak mantrę, że nie po to wstaliśmy z
kolan, by się teraz bać jakiś gór lodowych. Nie musimy zawijać do żadnych
zachodnich portów, bo my jako dumny i wybrany przez Stwórcę naród, co najwyżej
możemy łaskawie innych uczyć jak jeść widelcem lub co to demokracja. Nasz kurs
w tej chwili to wschód. Co tam, że Białoruś nie ma połączenia z morzem, a Chiny
daleko – dla nad potomków zwycięzców bitwy pod Grunwaldem, odsieczy pod
Wiedniem czy cudu nad Wisłą nie ma rzeczy, której byśmy nie pokonali. Już o to
zadba nasz prezes wszystkich prezesów – wspomniany Yaro. Miał on kiedyś brata,
jednak „poległ” on na jednej z wschodnich wysp pełnej dzikich tubylców,
niefortunnie zderzając się z palmą. Stał się przez to męczennikiem, jedynym
słusznym bohaterem narodowym lepszego sortu. To on przyjął chrzest, jednoczył
kraj po rozbiciu dzielnicowym, odzyskał niepodległość po rozbiorach i stworzył
„S”!. Wszyscy inni wielcy, żyjący przed nim zostali wykreśleni z podręczników
„histerii (historii) narodowej”. Więc Yaro wraz z bratem stali się legendami,
założycielami tego zacnego rodu dumnych Słowian spod znaku Lecha.
Orkiestra
gra, bal na okręcie trwa w najlepsze. Dobra znajdujące się we władaniu lepszego
sortu są rozdawane pasażerom. Nie ważne, że rejs może trwać długo, a zapasów
mało. Ważne, by pasażerowi bawili się w najlepsze teraz. Po co pracować, by
powiększać zapasy, skrócimy czas pracy! Dajmy ludziom co chcą, dajmy im
igrzyska i zabawę zamiast chleba. A kto będzie zgłaszał uwagi, to brunatni
chłopcy Antka załatwią sprawę i zdrajców za burtę wywalą. A wszyscy, którzy nie
przysięgną wierności lepszemu sortowi również będą deportowani za burtę.
Statek
pruje dumnie ku swemu przeznaczeniu. Sygnały ostrzegawcze o zagrożeniu górą
lodową są lekceważone, bo wybranemu narodowi nie może nic złego się stać. A
poza tym, te ostrzeżenia to spisek Admirała Donalda T. który będąc na usługach
obcych mocarstw okazał się zdrajcą. Ale na dolnych pokładach statku można także
spotkać przedstawicieli gorszego sortu. Ale nowoczesny Sfetru i platformerski
Grześ bardziej lubią „solówki” ze sobą niż współpracę, a Yaro patrząc na owych
dwóch dżentelmenów tylko rubasznie się z nich chichocze. Czasami po pokładzie w
formie protestu przespaceruje się Mateusz z Kijków stojący na czele ruchu
cyklistów, wegetarian i zdrajców, ale i ten ruch po początkowych sukcesach w
marszach po pokładzie pogrążył się w wewnętrznych polemikach, na temat jak i
gdzie płynąć.
Tymczasem
okręt Lepszego sortu wyraźnie przyśpiesza i pędzi ku spotkaniu z górą lodową.
Za ster trzyma sekta ślepo wpatrzona w swojego zbawiciela Yaro. ON nie
przejmując się tym wszystkim karze orkiestrze grać jeszcze głośniej i ku trosce
wielu zabawa trwa w najlepsze. Przecież nie po to dumny naród powstał z kolan,
by się bał jakiejś tam góry lodowej. Nikt nie przeszkodzi w realizacji misji
zmiany wszystkiego! Yaro powtarza, że nie po to wygraliśmy z Krzyżakami,
Rosjanami czy innymi wrogami byśmy musieli teraz drżeć z trwogi przed jakąś tam
górą lodową!
Nagle statek uderza w górę lodową, jego zderzenie przypomina tragedię z Titanica.
Orkiestra gra dalej, bal trwa w najlepsze! Po co szykować akcję ratowniczą, nic
nam się nie stanie – zaklina rzeczywistość sekta lepszego sortu. Bawimy się
dalej. Yaro przy okazji tłumaczy wszystkim, że ta góra lodowa to spisek
Admirała T. i jego zdrajców na statku. I nawet jak okręt zacznie tonąć, to Yaro
będzie mówił wszem i wobec, że to nieprawda, bo to gorszy sort kłamstwem i
manipulacją przedstawia szczęście ludzi na statku jako tonących. A gdy w końcu statek
będzie znikał pod wodą, z jego mostka zostanie nadana ostatnia depesza, której
adresatem będzie władca Kremla: „Towarzyszu Władimir, meldujemy wykonanie
zadania, Yaro i Antek”.