W ostatnim czasie Prawo i
Sprawiedliwość ogłosiło początek programu „Za życiem”. Jego celem jest zachęta
rodziców, a szczególnie matek do rodzenia dzieci niepełnosprawnych, ciężko chorych
lub skazanych na śmierć zaraz po urodzeniu. PIS rozpoczęło program od obietnicy
dania 4000 jednorazowej pomocy oraz bardzo mglistych obietnic, że jeszcze coś
wymyślą. Znając chęć do składania obietnic przez tą partię, obiecają przysłowiowe
„gruszki na wierzbie” niż wprowadzą w życie realny program pomocy dla rodziców,
którzy znajdą się w tak dramatycznej sytuacji jak świadomość, że ich dziecko
urodzi się ciężko chore lub będzie żyło tylko parę godzin po przyjściu na
świat. Na razie PIS daje jałmużnę w wysokości 4000 zł, co traktuję jako upokarzający
gest.
Przyznaję
sobie prawo wyrażenia opinii w tym bardzo trudnym temacie, jako ojciec
niepełnosprawnej 10letniej córki, która od urodzenia musi się zmagać ze swoją
wadą każdego dnia. Jej niepełnosprawność jest na tyle głęboka, że będzie jej
towarzyszyć do końca życia i ma wpływ na funkcjonowania całej rodziny. Przez
swój krótki żywot przeszła 9 operacji, jest dzielną dziewczynką, z której
jestem dumny jako tata. Cieszę się, że mimo swojej niepełnosprawności toczy w miarę normalne życie. Wiem też, że są dzieci, których niepełnosprawność jest
na wiele gorszym poziomie i jestem pełen świadomości, z jakimi tragediami wiążę
się opieka nad nimi dla rodziców. I jakie trudne decyzje muszą rodzice podejmować,
zarówno podczas ciąży jak już po urodzeniu.
Jestem wściekły jak
Jarosław Kaczyński, facet bez krzty empatii mówi o „dzieciach zdeformowanych”,
śmiertelnie chorych. Co ten facet może wiedzieć, jak może używać tak brutalnego
języka? Jakim trzeba być perfidnym człowiekiem, by móc takie słowa kierować do
rodziców, którzy przeżywają swoje największe tragedie w życiu, gdy widzą swoje
niepełnosprawne dzieci lub umierające, odchodzące z tego świata zaraz po
urodzeniu? I jeszcze się dowiaduję, że PIS wycenia te nieszczęścia na
jednorazową pomoc w wysokości 4000 zł?! Żałosne są słowa min. Rafalskiej, która
mówi, że ci rodzice w tych ciężkich chwilach te pieniądze potrzebują na
taksówkę! Gdy słyszę te wszystkie frazesy, obietnice i bezczelne sformułowania
z ust polityków Prawa i Sprawiedliwości ogarnia mnie złość i wściekłość. Do
tego jeszcze dorzucają wątek religijny, mówiąc że czynią to dla chwały Boga i
wiary. Wychodzi na mównicę taki Kaczyński, mówi o rodzinie i dzieciach (choć nigdy
nie był ojcem i mężem!), poucza, obraża, używa języka brutalnego, a do tego
wyciera sobie usta wiarą katolicką. Ten facet nie ma z tym nic wspólnego. Nie ma
prawa powoływać się na Boga i zmuszać ludzi do podejmowania decyzji wbrew swojej
woli. Zarówno ludzie wierzący i niewierzący, matki i ojcowie, mają prawo
podejmować decyzje za życiem czy innym rozwiązaniem. Nikt, nie ma prawa
narzucać im swojej woli, szczególnie facet, który nie ma nic wspólnego z
uczuciami o których tu piszę.
Starałem się dokładnie przeanalizować
projekt pomysłu świadczenia 4000 zł, wpisanego w projekt „Za życiem”. Czytałem
wiele komentarzy i analiz na temat zalążku tego programu. Jak pisałem we
wstępie, nie wierzę, że PIS opracuje realny program pomocowy, będzie raczej
opierał się na haśle kilkutysięcznej pomocy. Spotkałem się ze skrajnymi
stwierdzeniami (z którymi można się nie zgadzać), takimi jak te, że owe 4000 zł
wystarczą akurat za chrzest i pogrzeb, by Kościół swoje zarobił. Były także
głosy, że każda pomoc to krok w dobrym kierunku. Ja uważam, że rozdawnictwo pieniędzy
nie jest dobrym rozwiązaniem. Jednorazowym świadczeniem, nie zastąpimy
kompleksowej pomocy rodzicom i ich chorym dzieciom. Ja jednak boję się innej
rzeczy. Jestem pełen obaw, że deklaracja pisowskiego rządu, że każda matka
otrzyma pieniądze za urodzenie niepełnosprawnego dziecka, spotka to się ze
stworzeniem mechanizmu zarobkowego dla rodzin patologicznych. Nie trudno sobie
wyobrazić sytuację, gdzie kobiety z marginesu społecznego będą zachodzić w
ciążę, potem, pić, palić lub ćpać podczas niej, nie zwracając uwagi na zdrowie
dziecka po to tylko by po urodzeniu zainkasować obiecane pieniądze, a potem to
dziecko oddać lub porzucić. PIS zaraz będzie krzyczeć, że takiego ryzyka nie
ma, ale widząc co się dzieje wokół, jakie informacje dochodzą z mediów o patologicznych rodzinach, nie mam wątpliwości, że znajdą się tacy, którzy będą
chcieli pomysł PIS wykorzystać jako źródło dochodu.
Jest jeszcze jeden aspekt
podejścia do niepełnosprawności dzieci, charakterystyczny dla Prawa i
Sprawiedliwości. Nie boję się postawić tezy, że ta partia chce walczyć z faktem,
iż niepełnosprawność staje się publicznym tematem. Uważam, że PIS chce obraz ciężko
chorych dzieci schować, a najlepiej zamknąć go w czterech ścianach
rodzinnego domu. Od wielu miesięcy różni ministrowie, posłowie i czołowi
politycy tej partii z pogardą mówią o niepełnosprawnych dzieciach. Przypomnę
tylko słowa Wiceminister edukacji o tym, by niepełnosprawne dzieci nie uczyły się we wspólnych klasach
ze zdrowymi dziećmi, bo to źle wpływa na ich rozwój. Jest szereg wypowiedzi,
które mają na celu spychanie tych osób na margines społeczny, jakby tego
trudnego tematu nie było lub też miał małe znaczenie społeczne. Już kiedyś w
historii, była taka ideologia, która osoby niepełnosprawne marginalizowała i
segregowała od reszty zdrowego społeczeństwa. Tak postępowali faszyści, zdrowa
rasa panów. I jak słyszę Kaczyńskiego i pisowskie elity, od razu sobie to
przypominam. Bo czym się różnią pochwały dla dzielnych, zdrowych, chłopców z
ONR z poniżającymi wypowiedziami na temat „zdeformowanych dzieci” od idei
faszyzmu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz